Jak Pan ocenia kondycję polskiego transportu pod koniec 2023 roku? Czy kolejny będzie podobny, a może ma szansę być lepszy?
Gospodarka państw Unii Europejskiej, a przede wszystkim Niemiec, bardzo mocno się skurczyła. Widać to na przykład na giełdach transportowych, gdzie oferowanych jest dużo mniej ładunków niż przed recesją, bo o niej właściwie możemy mówić. Zmniejszonej podaży ładunków towarzyszy zwiększony potencjał przewozowy, wynikający z tego, że wiele firm, które w poprzednich latach realizowały transporty do krajów byłego ZSRR, przeniosły swoją aktywność na terytorium Unii Europejskiej. Prawa rynku, stosunek popytu do podaży usług transportowych, zadziałały mocno na niekorzyść przewoźników międzynarodowych, skutkiem czego ich sytuacja uległa druzgocącemu pogorszeniu. Mam na myśli między innymi złą kondycję finansową wielu firm transportowych, która wynika z niskich stawek frachtu, wysokich kosztów prowadzenia działalności i wydłużonych terminów płatności. Widać obniżające się ratingi firm, jeśli chodzi o wypłacalność i zdolność do zaciągania kredytów kupieckich. Wszystko to powoduje, że możemy mieć do czynienia z powtórką kryzysu 2008-2009 i lat, które po nim nastąpiły. Coraz bardziej zbliżamy się do chwili, kiedy mniejsze znaczenie będą miały stawki frachtu, kierunki transportu, czy rodzaje ładunków, zasadnicze natomiast to, czy klient w ogóle zapłaci za usługę.Na co przede wszystkim powinni zwrócić uwagę polscy przewoźnicy, aby z powodzeniem kontynuować działalność?

Po stronie firm zlecających transport, także naszych klientów, widzimy odwrotne działanie - zapewnienia o regulowaniu płatności w ciągu 45-60 dni pozostają teorią, bo faktyczne terminy są wydłużane. Załadowcy są bardzo kreatywni i wymyślają sztuczne problemy, na przykład braki w dokumentach, żeby tylko jak najdłużej zatrzymać pieniądze na swoim koncie. Na własnej skórze odczuliśmy, że realny termin spływu należności od naszych klientów wydłużył się, porównując rok do roku, o ponad 20 dni. Dla nas nie jest to problem, a jedynie czysta statystyka, gdyż po pierwsze mamy płynność finansową, a po drugie - wszystkie należności klientów mamy ubezpieczone. W związku z tym mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby znacznie przyspieszyć realizację płatności naszym podwykonawcom. Ale to nie wszystko. Współpracujących z nami przewoźników wyposażyliśmy w karty paliwowe, które zapewniają 50 groszy rabatu na litrze liczonego od ceny hurtowej oleju napędowego. To jest niespotykana oferta na polskim rynku, nie ma drugiej równie korzystnej, a inne nawet się do niej nie zbliżają. Każdy podwykonawca może takie karty od nas bezpłatnie odebrać i do woli korzystać z maksymalnych rabatów na paliwo w branży. Zorganizowaliśmy również urządzenia pokładowe, popularnie zwane boksami, automatycznie naliczające opłaty drogowe we wszystkich krajach Unii Europejskiej, w których realizujemy swoje operacje (jedno urządzenie obsługuje różne systemy). Nasi przewoźnicy także otrzymują je bez żadnych opłat i to jest dla nich kolejne odciążenie.
Oferowane warunki współpracy rzeczywiście wyglądają zachęcająco. Widać to po liczbie przewoźników zgłaszających gotowość przejścia pod wasze skrzydła?
Zdarza się coraz częściej, że firmy, które przez lata same organizowały sobie pracę, z uwagi na problemy z płynnością finansową decydują się przejść pod nasze skrzydła. Dzięki temu tankują tanie paliwo i korzystają z bardzo krótkich terminów płatności. Po dołączeniu do nas i udostępnieniu nam swojej floty wielu z nich mogło się podźwignąć finansowo. Owszem, na rynku nie funkcjonują już stawki za transport, które można by uznać za satysfakcjonujące. Dzisiaj nikt nie jest w stanie zmusić klientów do tego, żeby przepłacali, w ich mniemaniu, za usługi transportowe. Dlatego należy skupić się na tym, aby maksymalnie obniżyć koszty działalności. Współpraca z naszą firmą pozwala to robić, więc można powiedzieć, że mamy asa w rękawie. Nie oszukujmy się, trwa walka o przetrwanie, jednak sytuacja na rynku prędzej czy później zacznie się poprawiać. Chodzi więc o to, żeby przetrwać trudny okres, dociągnąć do lepszych czasów. Jeśli jakiejś firmie się to nie uda i przestanie istnieć, jej miejsce zajmie inna. Pomagamy przewoźnikom przetrwać trudne chwile i uniknąć czarnego scenariusza.Rozmawiał: Cezary Bednarski