Reakcja rynków była natychmiastowa. W ciągu jednej doby z amerykańskich giełd zniknęło ponad 2,4 biliona dolarów, a bank JP Morgan podniósł prognozy ryzyka globalnej recesji do 60%, wskazując na rosnącą niepewność co do przyszłości globalnego handlu. Ceny akcji największych spółek technologicznych, w tym Apple i Nvidia, spadły, a firmy produkcyjne zaczęły dostosowywać swoje strategie, przenosząc częściowo produkcję i analizując nowe kierunki eksportowe.
Wojna handlowa USA–Chiny ponownie pokazuje, jak bardzo gospodarka światowa pozostaje wrażliwa na decyzje polityczne. Tym razem jednak reakcja Chin jest znacznie bardziej zdecydowana. Dotyczy nie tylko ceł, ale też krytycznych surowców i bezpieczeństwa technologicznego. Dla europejskich firm to sygnał ostrzegawczy, nawet jeśli dziś nie są bezpośrednim celem, muszą liczyć się z wtórnymi skutkami tej konfrontacji, zwłaszcza w kontekście globalnych łańcuchów dostaw i rynków eksportowych komentuje Marcin Stradowski, Członek Zarządu Foodcom S.A.Choć Europa nie jest bezpośrednio stroną tego konfliktu, nie pozostaje poza jego zasięgiem. Długofalowe skutki decyzji podejmowanych dziś w Pekinie i Waszyngtonie będą odczuwalne również na Starym Kontynencie, zarówno przez przedsiębiorców, jak i konsumentów. Dla Unii Europejskiej może to być moment redefinicji swojej pozycji w globalnym handlu jako równoważącego gracza między dwiema gospodarczymi potęgami.
Źródło: Foodcom