Skutki były natychmiastowe – zatrzymały się pociągi, uziemiono samoloty, przestały działać szpitale, a cyfrowa infrastruktura przestała funkcjonować. Jednym z sektorów, który najbardziej odczuł konsekwencje blackout’u, był transport drogowy. W pierwszej kolejności sparaliżowane zostały operacje przewozowe – magazyny, centra logistyczne i punkty przeładunkowe wstrzymały działalność. Zablokowano granice, ponieważ służby nie były w stanie utrzymać podstawowej kontroli ruchu. Próby przeniesienia ładunków z transportu kolejowego – który również stanął – na drogi zakończyły się fiaskiem z powodu ogromnych korków, niedziałającej sygnalizacji świetlnej i problemów z tankowaniem. Usuwanie zaległości zajęło kilka dni, a niektóre firmy odnotowały straty wynikające z opóźnionych lub niedostarczonych dostaw.
Blackout ujawnił też, jak silnie transport uzależniony jest od technologii. W miastach zgasły światła uliczne i sygnalizacja, co zwiększyło ryzyko kolizji. Nie działały inteligentne systemy zarządzania ruchem ani elektroniczne oznakowanie tras. Sparaliżowane zostały również punkty poboru opłat – w wielu przypadkach bramki trzeba było otwierać ręcznie, a płatności przyjmowano wyłącznie gotówką. Prowadziło to do opóźnień, utraty przychodów i konieczności późniejszego audytu systemów.
Jednym z najpoważniejszych skutków była niedostępność paliwa. Wraz z zanikiem zasilania zamknięto większość stacji paliw, ponieważ pompy i terminale płatnicze przestały działać. Tylko nieliczne punkty z zasilaniem awaryjnym mogły obsługiwać kierowców, co doprowadziło do długich kolejek i wyczerpania zapasów. Kierowcy utknęli na trasach, a dostawy do regionów śródlądowych zostały opóźnione z powodu problemów w portach i centrach dystrybucji paliw. Szczególnie trudna była sytuacja operatorów pojazdów elektrycznych – ładowarki w całym regionie przestały działać, co oznaczało, że wiele EV musiało zostać wycofanych z tras, a planowane dostawy zostały wstrzymane. Dla firm logistycznych rozważających elektryfikację floty była to wyraźna przestroga: bez infrastruktury awaryjnej i planów ciągłości działania nawet najlepiej zaplanowane inwestycje mogą okazać się bezwartościowe w sytuacjach kryzysowych.
Nie mniej istotna była kwestia dobrostanu kierowców. W wyniku awarii wiele miejsc postoju i stacji serwisowych zostało pozbawionych oświetlenia, ogrzewania, ciepłych posiłków i dostępu do toalet. W dodatku zakłócone zostały sieci komórkowe, przez co kierowcy nie mogli kontaktować się z bazą ani śledzić bieżącej sytuacji drogowej. Dla wielu jedynym źródłem informacji pozostało radio lokalne. Cała sytuacja obnażyła, jak bardzo zawodne mogą być współczesne środki komunikacji w sytuacjach awaryjnych.
Choć awaria trwała zaledwie kilkanaście godzin, jej wpływ na branżę TSL był bardzo poważny. Pokazała, że transport drogowy – zarówno w wymiarze technologicznym, jak i operacyjnym – jest silnie uzależniony od stabilności sieci energetycznych. Dla firm transportowych i logistycznych, również w Polsce, blackout w Hiszpanii i Portugalii powinien być impulsem do przeglądu i aktualizacji planów ciągłości działania. Obejmuje to m.in. zapewnienie dostępu do paliwa awaryjnego, przygotowanie zestawów ratunkowych dla kierowców (woda, jedzenie, powerbanki, latarki), określenie alternatywnych tras i miejsc odpoczynku oraz utrzymanie możliwości komunikacji w warunkach kryzysowych.
Awaria tej skali może wydawać się zdarzeniem wyjątkowym, ale jej konsekwencje – dla łańcuchów dostaw, bezpieczeństwa kierowców i efektywności operacyjnej – pokazują, że realne zagrożenie istnieje. Dlatego odporność operacyjna powinna być dziś priorytetem dla każdej firmy działającej w sektorze transportu i logistyki.
Źródło: Snap
Utworzona: 2025-06-17