Tak było kiedyś
O tym kim w danym momencie jest dziadtrans, decydują w dużej mierze kierowcy, którzy sami tę postać stworzyli. Definiuje go to jaki ma stosunek do pracowników, posiadanego sprzętu, realizacji zadań. W związku z tym, że w transporcie na przestrzeni ostatnich kilku lat wiele się zmieniło, można by się zastanowić czy dziadtrans nadal jest tą samą osobą co dawniej.Dziadowskie, to znaczy jakie? W przypadku pojazdów można uznać, że zaniedbane, stare, zniszczone. Dawniej takimi pojazdami, przewoźnicy w wielu firmach kazali jeździć swoim kierowcom. Dbałość na co dzień spoczywała oczywiście na użytkowniku, ale co po porządku i odpowiedniej eksploatacji, jeśli pojazd był leciwy, a naprawy prowizoryczne? Jeśli do awarii doszło za granicą, kierowca sam podejmował się regeneracji, bo nie miał zapewnionych środków na kosztowne naprawy w innym kraju. Wielu kierowców marzyło dawniej o komfortowym, nowoczesnym pojeździe, ale skąpstwo pracodawcy brało górę, mimo że często sami prywatnie jeździli drogimi autami.
Nadmierna oszczędność przekładała się również na pensje. U typowego dziadtransa nie było mowy o dodatkach czy premiach, a rachunki kierowcy często regulowali na swój sposób. Jedną z takich metod było ściąganie paliwa, w ramach tego co nie zostało wypłacone. Obecnie telematyka uniemożliwia wielu niechlubnych działań, ale dawniej można było bardziej pokombinować. Poza pieniędzmi oszczędzano również czas. Magnesy, podrobione tarczki, nadgodzinowe przewozy na wyraźne polecenie pracodawcy były na porządku dziennym. Prawo naginało się nagminnie.
Czasy się zmieniły
Czy więc dziadtransy nadal są wśród nas? Z tego co można przeczytać w Internecie wynika, że tak. Pytanie tylko co ich definiuje współcześnie?Materiał własny etransport.pl