Pieszy na przejściu dla pieszych.
Wolno mu wszystko. Czego tylko dusza zapragnie.
Zechce przebiegać? Przebiegnie.
Zechce zawrócić w połowie przejścia? Proszę bardzo.
Wejdzie z rozpędu, nawet nie spoglądając? Też wina będzie po stronie kierowcy.
Innymi słowy. Święte krowy.
Dobrze. O. K. Trzeba, to się dostosuje.
Ale...
Zapowiadam publicznie.
Kiedy na swojej drodze napotkam przełażącego na czerwonym świetle... rozjadę z premedytacją. Przejadę po nim, ciągnikiem, naczepą i nawet się nie zatrzymam.
No bądźmy konsekwentni.

W ogóle nie lubię takich niekonsekwencji i odpowiedzialności zbioorowej, ale to temat na osobny wątek.

Konsekwencja polega na tym, że dajesz komuś przywileje, czy nieomal BOSKIE PRAWO BEZKARNOŚCI, ale w zamian należy żądać od niego czegoś innego.

Dawniej oni uważali na przejściach, a mu hamowaliśmy nawet wtedy, kiedy taki wylazł zza autobusu, czy po pijanemu szedł na czerwonym. Prawda. Każdy musiał trochę ustąpić.
Natomiast kiedy daliśmy pieszemu AŻ TAKIE przywileje na przejsciach, to konsekwentnie bądźmy za to bardzo surowi poza przejściami.
Jeśli ja go nie zauważę i choćby przejadę przed nim (nawet go nie potrącając), to poniosę bardzo surowe konsekwencje.
Bądźmy i dla nich równie surowi i powiedzmy im wprost:

-Na przejściu jesteś nieomalże Bogiem, ale jak cię zobaczę przechodzącego po pijanemu z piwem w dłoni i na czerwonym świetle... Rozjadę jak psa.
Takie postawienie sprawy byłoby uczciwe.

Przypomina mi to małżeństwo.
Kiedy facet zdradzi, to jest męską szowinistyczną świnią, ka*alią, psem na baby i cała masa epitetów.
No, ale kiedy kobieta zdradzi, to ona miała chwilę słabości, uległa pokusie, a w ogóle to wina faceta, bo ten męski szowinista ją zaniedbywał.

No to ALBO, ALBO.

Albo jesteśmy wierni i surowo karzemy zdradę, albo pieprzymy sie gdzie i z kim popadnie.

No bądźmy konsekwentni !!

Nie wolno tematów traktować wybiórczo i jednemu wszystko wolno, a drugiemu nic.

Pozdrawiam

~Cyprian Kleofas Kozłowicz	jak w temacie...
rudella	Co do zdrad w małżeństwie - jest dokładnie na odwrót: to kobiety są wyzywane od szm/at i dzi/wek, a mężczyźni mają chwile słabości i uwodzeni są przez złe kobiety ; > Mężczyźni zawsze są niewinni; > Co do pieszych... Nie dalej jak kwadrans temu (no dobra, może 20 minut już minęło) zirytowały mnie dwie starszawe nastolatki z nagimi brzuchami (mimo temperatury skąpej w stopnie jak ich wyzywająca odzież w przyzwoitość, a mózgi w intelekt), które wylazły mi przed maskę jakieś 1, 5 metra przed przejściem dla pieszych. Bez patrzenia w lewą stronę. Z ich prawej zwalniał samochód i to niuniom wystarczyło do wtargnięcia na jezdnię (bynajmniej, nie na pasy). Przed maskę mojego auta. Kapitalnie! Kapitalnie o tyle, że trochę potrafię przewidywać (w pobliżu niektórych przejść zachowuję wręcz szczególną czujność), a do tego hamulce w samochodzie są całkiem przyzwoite. Niunie nie sprawiały wrażenia, że zauważyły, że zachowują się jak niebezpieczne i/dio/tki. Miałam ochotę wyskoczyć z auta i nawrzeszczeć na gęsi w ludzkich skórach, ale nie chciałam tamować ruchu - godziny szczytu ; / Ot, historyjka "a propos tematu" z ostatniej chwili.	2
Puchacz1	Aleś Ty mi rudella zaimponowała. Prawie jak Wąski Siarze! Trzeba bylo usta wydrzeć! Tylko jedno pytanie. Ile ma lat " starsza nastolatka "? 20 plus, 30 plus, 40 plus czy 70 plus?
Puchacz1	A tak poważnie rudella. Takie sytuacje, jak opisałaś, kierowcy jeżdżący sporo spotykają dość często. Większość nie robi z tego wielkiego " halo" I się nie denerwuje. Po co przedwcześnie zejść na zawał?
~Filut Fajfusiński	Dwie "starszawe nastolatki" to z pewnością dwie dzidzie piernik 40+ zwłaszcza, że miały gołe pępki, a to było modne 20 lat temu. Dziś nastolatki noszą spodnie z wysokim stanem.
~Cyprian Kleofas Kozłowicz	Rudella. W sprawach matrymonialnych się nie dogadamy. Masz typowo babski punkt widzenia. No... ale jeśli już poruszyliśmy ten temat, to mam pytanie. Jak myślisz? Dlaczego za tej wrednej komuny, ludzie się nie rozwodzili i starsze małżeństwa obchodzą dzisiaj 50 lecie ślubów, a związki małżeńskie zawarte po roku 2000 rozpadają się z prędkością światła? Statystyki mówią, że więcej niż połowa małżeństw się rozpadła. Wśród związków małżeńskich zawartych po roku 2015, przetrwało niecałe 40%, a minęło dopiero 7 lat. Gdzie jest przyczyna?
rudella	Bo kobiety wybaczały zdrady i paskudne charaktery mężów "dla dobra rodziny"; > (czyli z wygody i ze strachu, że sobie nie poradzą).	2
~Ejut	cypjan, to jak przejedziesz tego na czrwonym to widzimy sie za jakies 5 lat
~Kolega Pozdrawiam	Rudella i Cyprian - reanimujecie trupa!! To forum już nie oddycha, umarło... Gdyby nie "Dziad" i ciut polityki to już by było zakopane dwa metry pod ziemią... Zatańczcie na rurce to może uda się wskrzesić umarlaka. Tylko z polotem proszę.
jacek-kuba	2022-09-29 20:50:46 Bo kobiety wybaczały zdrady i paskudne charaktery mężów "dla dobra rodziny"; > (czyli z wygody i ze strachu, że sobie nie poradzą). Teraz nadejszedł PIS. Poziom życia podnosił się z każdym dniem. Kobiety zaczęły doskonale zarabiać. Poczuły się pewnie, przestały się bać-strach minął, panie ruszyły na własne marsze, uwierzyły w siebie i w swoją siłę. To tylko logika-jeszcze jakieś pytania Państwo macie? Reasumując -czym społeczeństwo bogatsze, bardziej niezależne, im większy dobrobyt, tym więcej rozwodów. Do tego dochodzi kwestia straconego pokolenia-podłączone go, tchórzliwego, chciwego i pustego. Tym ludziom lewacy wybili z głowy rodzinę, miłość, Boga i ojczyznę w zamian mają wszechogarniającą tandetę, brak jakichkolwiek zasad, stali się obywatelami świata i pozbawiono ich nawet przynależności a na koniec płci. Ale rozwiązanie jest proste-bat i krótka smycz. OK teraz gdzie ja piszę poważnie, bo się trochę pogubiłem.
kiero82	2022-09-29 20:50:46 Bo kobiety wybaczały zdrady i paskudne charaktery mężów "dla dobra rodziny"; > (czyli z wygody i ze strachu, że sobie nie poradzą). Ale żeś dowaliła. Myślałem, że jesteś mądrzejszym człowiekiem, ale cóż. Najwidoczniej się myliłem. Czyli jak zwykle facet winien. Kobieta zawsze idealna.
~heheszki	, Aha, bu ha ha:)
~Cyprian Kleofas Kozłowicz	Rudello. I dzieci dorastały bez rozwodów, bez trosk i bez walk o nie. Dzisiaj babom się w głowach poprzewracało, za byle seks z dziwką za pieniądze, już chcą rozwodu. Gdyby kochały dzieci, to udawałyby, że nie wiedzą. Masz rację. Zapytałem kiedyś mojej mamy (dzisiaj ma 67 lat), czy w czasach mojego dzieciństwa nie było zdrad, a ten XXI wiek tak zmienił facetów. Czy kiedyś byli porządniejsi. Mama po kolei, piętro po piętrze wymieniała z nazwiska sąsiadów i opowiadała mi, w którym roku mieli na boku kochanki i kto z kim. Mój ojciec mamę zdradził 3 razy. Gdyby miała z tego powodu kręcić afery, to szkołę podstawową skończyłbym w bidulu. Jako dziecko pamiętam, że jeden sąsiad STASZEK, lał kiedyś żonę do nieprzytomności. Ktoś się zlitował i wezwał MILICJĘ OBYWATELSKĄ. Pod blok zajechała NYSA i dwóch milicjantów weszło na górę. Zobaczyli co sie dzieje i zapowiedzieli mojej mamie, że oni się do spraw rodzinnych nie mieszają. I co?? Sąsiad na drugi dzień kupił babie kwiaty i się pogodzili. Ba. Za to, że ją tak pobił, przez całe dwa lata jej nie zdradzał, żeby jej to wynagrodzić. Pamiętam że mieli dwóch synów. Też moi koledzy i też mieli całą rodzinę. Rozbite rodziny, to dramat przede wszystkim dla dzieci, a dzisiaj kobiety stawiają siebie przed dziećmi. Moja mama, zanim dostała mieszkanie w bloku, nosiła wode ze studni, grzała na piecu i prała we FRANI. Tata do dzisiaj uważa, że baby dostają depresji z nudów. Jakby miała ręce zanurzone w robocie przez 14 godzin dziennie, to by nie miała czasu na depresję. Tak pracowała moja matka, kiedy my z braćmi byliśmy małymi dziećmi. Dzisiaj naczynia pozmywa zmywarka, pranie zrobi pralka, wysuszy suszarka, a wodę ma w kranie i z nudów jej odwala. Dawniej baba pracowała 14h, po pracy cieszyła się że mąż wrócił trzeźwy, bo to nie było normą i że nie bije. Wieczorem oczywiście obowiązkowy seks, bo facet chce i tylko nieliczne szczęściary, wiedziały co to jest orgazm (to wyczytałem w książce Wisłockiej), a rano pobudka przed 5:00, żeby mężowi zrobić kanapki do pracy. One naprawdę nie miały czasu na depresję, a gdyby któraś miała, to byłaby leczona w taki sam spokój, w jaki leczono wszelkie DYS... u dzieci. Gamoni się lało pasem po tyłku. Ci, którzy mieli mniej szczęścia (mój kuzyn) obrywali kijem, albo kablem od zelazka. Kuzyn pręgi ma na udach do dzisiaj, choć ma już ponad 40 lat. Ojciec go uczył matematyki, kablem od żelazka. Nauczyciel zlał, to się człowiek w domu nie przyznawał, bo jak mi dyrektorka w szkole ponadrywała uszy (tak ciągnęła za uszy, że poleciała krew), to w domu bałem się przyznać, bo ojciec zadałby tylko jedno pytanie. Czym ją tak zdenerwowałem?? Gdybym powiedział czym, to ojciec wziałby pasek i dostałbym poprawkę. NIe było dyslektyków, dysmatematyków i dysortografii. Byli po prostu uczniowie i tumany. Tumanom się wbijało wiedzę przez tyłek. A nieposłusznym babom się przypominało kablem, skąd jej nogi wyrastają. Mój kuzyn (inny), kiedy mu żona w domu pyskowała, wsadził ją do bagażnika samochodu i zawiózł do jej ojca. Powiedział coś w stylu: - Teściu. Jak żeś córkę wychował. Robi tak i tak, pyskuje i się nie słucha. Wzięli ją obaj z bagażnika do domu, ojciec ją sprał paskiem po * (miała wtedy 27 lat) i wsadzili płaczącą do bagażnika. Po powrocie do domu, była już grzeczna i posłuszna. Nie rozwiedli się do dzisiaj, a ich córki mają 14 i 16 lat. Wiedziała, ze znikad pomocy i nawet ojciec ją potępi. Taką świadomość musi mieć baba, żeby jej wapory menstruacyjne do mózgu nie uderzyły. Ja jestem po dwóch rozwodach i trzeciej nie chce. Mam dość. Chyba że bicie baby będzie na powrót legalne.	-1